Mówią, że jestem niedojrzała, nie umiem oceniać ludzi i zbyt łatwo się przywiązuję. Są pewni, że szybko ogłuchnę, bo lubię kiedy muzyka dudni mi w uszach, kiedy czuję ją całym ciałem. Wieczorami trzymają w domu, bo za rogiem czyha niebezpieczeństwo. Chcą żebym myślała o jutrze, choć wolę cieszyć się chwilą, niż zamartwiać odległą przyszłością. Chcę czerpać garściami, tworzyć wspomnienia, bawić się nie myśląc o konsekwencjach. Nigdy nie poznać granic i umiaru, wymazać ze słownika słowo niemożliwe. Nie iść na studia, zrezygnować ze szkoły, przez miesiąc żyć bez magii. Szybko wyprowadzić się z domu i podróżować po całym świecie. Wszystkiego w życiu spróbować, spełniać marzenia, zrobić milion szalonych rzeczy i żadnej nie żałować. Nigdy nie oglądać się za siebie, ciągle przeć do przodu własnym rytmem. Niczego nie odkładać na później, bo ono może nigdy nie nadejść. Chcę żyć szybko, intensywnie. Chcę żyć dzisiaj.
Teraz.
Natychmiast.
Andrea Goldberg, czarownica czystej krwi. Mieszkanka małej wioski położonej niedaleko Edynburga. Obecnie wychowanka Gryffindoru, szósty rok. Posiada trzynastocalową różdżkę, dąb i włos z ogona jednorożca. Nie zna swojego bogina ani patronusa. Ma brązową płomykówkę Bellę.
[Trochę narwana chyba. Cześć.]
OdpowiedzUsuń[ Wypisz, wymaluj Gryfonka. Witam ;) ]
OdpowiedzUsuńLys.
[ No ba! Masz jakiś pomysł? ^^ ]
OdpowiedzUsuńLys.
[ Jestem jak najbardziej za :D Są nawet z tego samego rocznika, co wiele ułatwia XD
OdpowiedzUsuńTo może na sam początek coś naprawdę mało ambitnego - wspólnymi siłami "pożyczyli sobie" od kogoś pelerynę niewidkę na jedną noc, aby zniszczyć alarm upierdliwemu woźnemu, który został zainstalowany, aby w końcu rozprawić się z Irytkiem i w między czasie zaczną się przepychać, któryś z nich (obstawiam Lysandra) szturchnie w zbroje i cała kolekcja zacznie się walić jak domino - hałas nieziemski plus ów alarm się uaktywni xD ]
Lys.
[ Najwyżej Lys będzie bez jednego oka, trudno, nikt nie mówił, że będzie łatwo ;) ]
OdpowiedzUsuń[ Jest bardzo dobrotliwa ;) Mogę zacząć, tylko nie spodziewaj się czegoś mega długiego ;P ]
OdpowiedzUsuńLys.
Lys nawet nie wiedział do kogo należy ów magiczny przedmiot, który właśnie szczelnie ukrywał ich przez zdemaskowaniem i nawet nie miał zamiaru zgadywać — stwierdził, że pozwolenie Andrea załatwić pelerynę niewidkę to strzał w dziesiątkę i przejaw niesamowitego geniuszu, którego nie powstydziłyby się nawet najbardziej znakomity Kurkon.
OdpowiedzUsuńAle, jak to zwykle bywało, diabeł tkwił w szczegółach. Ostro się zirytował, kiedy Gryfonka przypomniała o swojej obecności brutalnym nadepnięciem mu na piętę i nawet prychnął jak rozjuszony kot pod nosem, gdy mimo upomnień, zrobiła to trzy raz pod rząd!
— Zachowaj swoje nogi dla siebie — fuknął i kopnął ją delikatnie w łydkę, aby się ogarnęła i przywróciła do porządku. Byli już tak blisko, ich cel był na wyciągnięciu ręki, tylko jeszcze jeden korytarz i będą mogli znów uprzykrzyć życie upierdliwemu woźnemu. Zdążył się za tym stęsknić przez dwa miesiące wakacji.
Po chwili wypowiedział ciche Lumos, a końcówka jego różdżki zajarzyła się bladym światłem. Tak. Teraz było doskonale, wszak nie był jakąś cholerną sową, która widziała w ciemności.
[Karta jest wyjustowana, o co Ci chodzi?]
OdpowiedzUsuńWyjustowany Jordan
[U mnie cały tekst jest wyjustowany. Nie wiem. Zepsuły Ci się oczy.]
OdpowiedzUsuńJordan
[Wszystko jest możliwe.]
OdpowiedzUsuń[Fajna, taka pozytywna.
OdpowiedzUsuńCześć!]
Lysander w geście obronnym uniósł dłonie do góry, chociaż z jego ust nie schodził delikatny uśmiech. Nie czuł specjalnej potrzeby, aby zachować powagę mrożącą krew w żyłach, bo nie uważał Gryfonki za potencjalne zagrożenie i nie był na tyle niedojrzały, ażeby wymieniać się z nią zaklęciami, gdy trwała cisza nocna. Zwłaszcza że pojedynki na korytarzach były absolutnie i nieodwołalnie zakazane. Scamander uważał, że różdżką można sobie co najwyżej pomachać w Klubie Pojedynków w wiadomych celach i nie martwić się o to, że ofiarą uroku padnie niepowołana osoba, nie będąca w ogóle powiązana z konfliktem.
OdpowiedzUsuń- Sza! - Wykonał nieskoordynowany ruch ręką, aby ją uciszysz. - Pobudzasz kurz do obrotu swoimi groźbami i, na Rowenę, opuść tę różdżkę, bo jeszcze kogoś skonfundujesz i katastrofa malowana - upomniał ją, mając nadzieje, że dziewczyna uspokoi swój temperament.
Czasem wybuchała gorzej niż jego kociołek, ale nikt nie chciał w to uwierzyć, co Lys uważał za swoją osobistą porażkę. Nie mógł być przecież aż tak kiepski w eliksirach!